„Pewnego razu, gdy zdarzyło mi się zastanawiać nad bytami i gdy myśl moja wzniosła się nadmiernie..” to podczas
wielokrotnego czytania baśni o Czerwonym Kapturku zaczęły pojawiać się we mnie
wątpliwości w rodzaju:
Po pierwsze – dość dziwne
medykamenty na chorobę babci podaje jej za pośrednictwem wnuczki córka: są to
takie pyszności jak wino, ciasto, jajka czy bułka. Po drugie dlaczego akurat
czerwony kapturek, a nie zielony czy niebieski?
Po trzecie dlaczego samotna,
stara kobieta mieszka daleko od wsi w środku lasu.
Po czwarte: czy ten wilk jest
tak głupi, żeby opóźniać przyjście wnuczki, po to żeby zjeść najpierw większy
kawałek zamiast mniejszego, więc najpierw powinien zjeść wnuczkę, a później
babcię i nie byłoby żadnych komplikacji (ewentualne resztki może zakopać na
później).
Po piąte skąd wilk wie o
upodobaniu starszych kobiet do kwiatków.
Po szóste babcia nie musi być
chora, żeby zacząć przypominać wilka – nie od dziś wiadomo, że kobietom po
menopauzie na skutek zwiększonego poziomu testosteronu w organizmie rośnie
zarost, głos się pogrubia i stają się agresywne czyli po całym dojrzałym życiu
w kłótni, na starość dziadek z babcią wreszcie się rozumieją.
Kiedy zacząłem się zastanawiać
nad tymi wątpliwościami, starałem się znaleźć na nie odpowiedzi.
Po pierwsze pseudo lekarstwa
wyglądają raczej na ofiarę przebłagalną w jakimś rytuale najpewniej
inicjacyjnym, skoro pojawia się mała dziewczynka najprawdopodobniej uczennica i
staruszka - mistrzyni.
Po drugie kapturek jest
czerwonego koloru, ponieważ oznacza on wysoki status społeczny tego, kto go
nosi lub od kogo został otrzymany; gdyż barwnik ten był drogi i tylko
najzamożniejszych było stać na niego.
Po trzecie: kobieta, która
mieszka sama w środku lasu niezależnie od wieku albo została wygnana i
odizolowała się od normalnego społeczeństwa albo jest na tyle groźna, że to jej
się boją, a nie ona ich. Wniosek babcia ma imię prawdopodobnie Jadwiga albo
Agnieszka w skrócie baba Jaga i jest czarownicą.
Po czwarte nie jest zwykłą
czarownicą, ponieważ wilk, który najpierw „oszczędza” dziewczynkę po to, żeby
zdążyć przed jej przybyciem się przeistoczyć, jest właśnie jej babcią i stąd te
przebieranki. Babcia jest wilkołaczką i obserwujemy rytuał przysposabiający do
przejęcia przez dziewczynkę funkcji czarownicy-wilka, który ma na celu nauczyć
ją panować nad zwierzęcym elementem natury człowieka i człowiek – myśliwy,
który na koniec wyzwala pochłonięte przez wilka kobiety jest antropomorfizacją
elementu ludzkiego, który bierze górę nad zwierzęcą naturą człowieka.
Baśń ta dodatkowo spełnia
wszystkie trzy fazy obrzędu przejścia sformułowane przez Arnolda van Gennepa. W
pierwszej fazie wyłączenia jednostka zostaje oddalona od grupy i w specyficzny
sposób naznaczona (wyrusza przez las w czerwonym kapturku). W drugiej fazie
marginalnej przejściowej – nie ma jej, została zawieszona na czas przejścia –
tutaj zostaje połknięta, po to żeby narodzić się na nowo z innym statusem w
trzeciej fazie włączenia.
Co ma wspólnego dziewczynka w czerwonym kapturku ze smokiem wawelskim
zwanym Wandą?
To też historia o rytuale
przejścia, w którym nabywa się dużą moc. A jak wiadomo największą moc ma władza
i pierwsza spisana legenda o smoku wawelskim jest zawarta w Kronice polskiej Wincentego Kadłubka z
XII w. i opowiada o kulisach jej
zdobycia. Pierwszym władcą Polski
został Krak, który został wybrany królem w pierwszych wolnych wyborach, po
przeprowadzonej kampanii pod hasłami zarządzania państwem jak spółdzielnią w
demokratycznym kraju i w służbie poddanym: „Obiecuje, że jeżeli go wybiorą, to
nie królem będzie, lecz wspólnikiem królestwa. Bowiem wierzy, iż zrodzon nie
sobie jest, lecz światu całemu”, co w praktyce okazało się walką z oligarchią i
zapanowaniem socjalizmu: „Tak więc powstał zawiązek naszego prawa
obywatelskiego i nastały jego urodziny. Albowiem przed nim wolność musiała
ulegać niewoli, a słuszność postępować krok w krok za niesprawiedliwością. I
sprawiedliwe było to, co największą korzyść przynosiło najmożniejszemu. Atoli
surowa sprawiedliwość nie od razu zaczęła władać. Odtąd jednak przestała ulegać
przemożnemu gwałtowi, a sprawiedliwością nazwano to, co sprzyja najbardziej
temu, co może najmniej”.
Kiedy tak kraj wkroczył w swój
złoty wiek, nastąpił problem sukcesji polegający na znanym kronikarzowi
współczesnym kontekście postępującego rozbicia dzielnicowego, więc można się
domyślać, że marzenia o powrocie do stanu sprzed podziału i walk bratobójczych
o władzę zostały ekstrapolowane przez Kadłubka na konflikt synów Kraka i jego
ostateczną zwyciężczynię Wandę. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku: „Polska
zasię, przez Grakcha doprowadzona do świetnego rozkwitu, byłaby na pewno uznała
jego potomka za najgodniejszego następcę tronu, gdyby drugiego z jego synów nie
zhańbiła zbrodnia bratobójstwa”. Gdyby młodszy syn nie podważał prawa
starszeństwa w dziedziczeniu tronu, ażeby to zrobić musiał mieć podstawy, z
których dwie są najprawdopodobniejsze: albo byli bliźniętami tak jak Jakub i
Ezaw i jeden wyszedł za drugim, albo starszy nie był na tyle wybitny i obaj
mieli równe predyspozycje lub jak się okaże brak predyspozycji do sprawowania
władzy; to król Krak nie byłby zmuszony się nagimnastykować w rozstrzygnięciu
sporu w dziedziczeniu, a jak widać chciał uniknąć podziału na dwie (?) części. „Grakch
nie mogąc znieść tej klęski, jako że był względem ojczyzny tkliwszym synem niż
ojcem względem synów, skrycie synów wezwawszy, przedstawił zamiar, radę
przedłożył […] Wam przeto, wam, naszym ulubieńcom, których tak jednego, jak i
drugiego wychowaliśmy według naszych umiejętności, wam wypada uzbroić się, aby
zabić potwora, wam przystoi wystąpić do walki z nim, ale nie wystawiać się
zbytnio, jako że jesteście połową naszego życia, którym należy się następstwo w
tym królestwie”.
Jak widać Krak przedkłada
interes kraju nad partykularne interesy jego potomków i w sytuacji równych
szans organizuje turniej rycerski, w którym zwycięzcy ma przypaść tron.
Dlaczego jednak mówi, że są połową jego
życia, któremu odpowiada część królestwa? Jeśli dwóm synom przypadać powinna w
sumie połowa królestwa, to komu miała przypadać druga połowa (każdemu z nich zaś
przypadałaby jedna czwarta kraju)? Część odpowiedzi kryje się w słowach synów:
„Zaiste, można by nas uważać za zatrutych pasierbową nienawiścią, gdybyś nam
pożałował tak chlubnego zadania! Do ciebie należy władza rozkazywania, do nas
konieczność posłuchu”. I cześć zagadki rozwiązana – synowie są pasierbami czyli
synami kolejnej żony lub kolejnych żon króla, ponieważ jego pierworodną córką jest Wanda i dlatego dopiero po ich
śmierci może objąć tron.
A kim lub czym jest holophagus
czyli całożerca, który się pojawia w tej opowieści? „Był bowiem w załomach
pewnej skały okrutnie srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą.
Żarłoczności jego każdego tygodnia według wyliczenia dni należała się określona
liczba bydła. Jeśliby go mieszkańcy nie dostarczyli, niby jakichś ofiar, to
byliby przez potwora pokarani utratą tyluż głów ludzkich”. Tym zagrożeniem jest
po prostu zewnętrzny wróg, najeźdźca (to tyran lemański pojawiający się z
propozycją małżeństwa przed śmiercią lub po śmierci braci), który zaproponował
najpierw mariaż z królewną Wandą, a kiedy został odrzucony, zaczął najeżdżać i
powodować straty w majątku (bydle) i ludziach. Nie mógł zostać odpartym,
ponieważ najpewniej stronnictwa obu przyrodnich braci domagających się
wyłącznej sukcesji, nie pozwalały na odparcie zagrożenia. Stąd najpierw pomysł
Kraka na daremną próbę sił i wielokrotne walki męskie między pasierbami, które
nie przyniosły rezultatu, natomiast doprowadziły młodszego do zgładzenia
starszego konkurenta najpewniej przez otrucie. Następnie po krótszym od życia
wiecznego panowaniu spotkał go ten sam los, co poprzednika. Co prawda mowa jest
o tym, że po wyjściu na jaw bratobójstwa skazany został na wieczne wygnanie –
to właśnie określenie wieczne przywołuje wymiar eschatologiczny, a nawet
wiadomo, że został zgładzony w ten sam sposób, którego użył wobec brata: „wszak
prawem jest najsprawiedliwszym gdy sprawców zbrodni ich własna zbrodnia zabija”
To znaczy, że raczej dotknęło go starożytne prawo Hammurabiego niż to, że
podzielił losy Kaina.
I w końcu dochodzimy do
królewny Wandy. Kim jest ta świetlana postać, która po tej krwawej jatce
przedstawiana jest jak inkarnacja bóstwa, przed którym inni bogowie powinni się
ukorzyć, a wrogowie sami się zabijają na jej widok?
„Skoro tylko bowiem wojsko
jego ujrzało naprzeciw królowę, nagle rażone zostało jakoby na jakiś rozkaz
bóstwa wyzbywszy się wrogich uczuć odstąpili od walki, twierdzą, że uchylają
się od świętokradztwa, nie od walki, nie boją się człowieka, lecz czczą w
człowieku nadludzki majestat. Król ich, tknięty udręką miłości czy oburzenia,
czy obojgiem, rzecze:
Wanda morzu
Wanda ziemi,
Obłokom niech Wanda rozkazuje,
Bogom nieśmiertelnym za swoich
Niech da się w ofierze
A ja za was, o moi dostojnicy,
uroczystą bogom podziemnym składam ofiarę, abyście tak wy, jak i wasi następcy
w nieprzerwanym trwaniu starzeli się pod niewieścimi rządami:
Rzekł i na miecz dobyty
rzuciwszy się ducha wyzionął, życie zaś gniewne między cienie uchodzi ze
skargą”.
Całość brzmi jak z romansu
rycerskiego i nie wykluczając istnienia pierwszej władczyni królestwa Małopolan
czy też Wandalów, jak chce Kadłubek, to biorąc pod uwagę wyrafinowanie opowiedzianej
historii, jej konstrukcję i ilość odwołań kulturowych należy ten mit
założycielski miasta/państwa potraktować jako alegorię zwycięstwa jedności nad
żądzą władzy jednostek, które do niej nie dorosły. Tak jak Artur zostaje królem
po wyjęciu miecza z kamienia, który był w stanie tylko on wyjąć, tak samo można
porównać władzę do ciężkiego miecza, którym posługiwać się mogą tylko ci,
którzy mają do tego odpowiednie predyspozycje i siły. Braćmi Wandy kierowała
sama żądza władzy i dlatego nie dorośli do jej prawdziwej istoty, którą
reprezentuje Wanda czyli smok czyli moc. Bo w kronice Kadłubka holophagus jest
alegorią żądzy władzy piętnowanej w podsumowaniu historii z braćmi, a przed
wprowadzeniem na scenę Wandy… „Żądza władzy zwykła obchodzić wszystkie kąty u
wszystkich, do wszystkich się umizgiwać, wszystkim do nóg padać, dopóki nie
osiągnie, do czego wszelkim sposobem dążyła. Są bowiem cztery córy namiętności:
zachłanność bogactwa, żądza zaszczytów, ubieganie się o czczą sławę, łaskotliwa
lubieżność. Wśród takiego zbrodniczego plemienia pyszni się żądza władzy. I
dlatego gardząc chatami ubogich, własną mocą depcze karki pysznych i
wyniosłych” A Wanda do władzy dorosła i jak widać potrafiła się nią na tyle
posługiwać, że poddani byli zadowoleni, a wrogowie sami się unicestwiali.
Natomiast są jeszcze inne legendy
o Dratewce, Skubie, Kraku i Wandzie, co nie chciała Niemca, które zawierają o
wiele starsze ziarna prawdy, niż uczony romans Kadłubka i innego rodzaju smoki.
I kiedy te różne legendy potraktujemy jako różne warianty, to po zszyciu
odpowiednich kawałków materii, powinna się pokazać cała historia.
Niezależnie od tego, jak miał
na imię wcześniej przed udaniem się na wędrówkę nasz bohater, czy jakie później
otrzymał imię w wyniku swoich doświadczeń, to przede wszystkim trzeba zauważyć
motyw przejścia, który był widoczny chociażby u Czerwonego Kapturka.. Czeladnik
szewski wyrusza w podróż, w której na drodze doskonalenia się (zrozumienia
natury otaczającego świata, jego wzajemnych relacji; w wyniku czego udziela
pomocy tym, którym jest w stanie pomóc - zwierzętom z baśni), w końcowym
efekcie ratuje królewnę dzięki spłaceniu przez zwierzęta długu wdzięczności i
otrzymuje największą osobistą nagrodę – małżeństwo z nią. Jest to taka sama
opowieść o samodoskonaleniu się, jak w przypadku szewca Skuby. Imię Dratewka
wymyślone przez pisarkę z XX wieku dla
bezimiennego wcześniej szewca nie jest tak zupełnie przypadkowe, ponieważ w
legendzie wawelskiej szewc za pomocą właśnie typowych w rzemiośle materiałów
jak nici konopne lub lniane oraz smoły (nie zapominając o siarce) konstruuje
zapalnik dający efekt eksplozywny w połączeniu z wodą i smok wybucha od
wchłoniętej mieszaniny tych wszystkich elementów. Imię Skuba, które jest
uproszczoną formą zapisu łacińskiego wyrazu succuba
oznaczającego nałożnicę, a także demona płci żeńskiej kuszącego mężczyzn,
wprowadza ten sam pierwiastek żeński, co uratowana królewna przez Dratewkę. A
dlaczego tak naprawdę szewc jest bezimienny i jest szewcem? Ponieważ synonimem
słowa szewc jest sierota. I chodzi tutaj o tę samą pierwszą fazę wyłączenia z
grupy podczas obrzędu przejścia. Zawód jest tutaj funkcją czynności
wykonywanych podczas odizolowania od społeczeństwa. Co robi sierota, kiedy
dotrze już do ciemnej pieczary podczas drugiej fazy marginalnej okresu
przejścia? Zostaje przez jaskinię połknięty tak jak Czerwony Kapturek przez
wilka i pojawia się w trzeciej fazie włączenia do społeczeństwa jako nowa
jednostka z nowymi aspektami. I otrzymuje nowe imię Krak, który stał się
doskonałym władcą w wyniku obrzędu przejścia (to z tej legendy, w której Krak
zabija smoka). Rekonstruowany proces stawania się istotą idealną ma rodowód
alchemiczny i tak jak życie alchemika poświęcone szukaniu kamienia
filozoficznego stawało się samo przez się kamieniem filozoficznym – nie
chodziło o to, żeby przemienić metal nieszlachetny w szlachetny, tylko o to by
na drodze przemiany osobniczej przemienić się z człowieka niedoskonałego w
doskonałego – tak samo pretendent do tronu stawał się władcą w procesie
zdobywania władzy.
Jakie składniki były potrzebne
do stworzenia tej materii primae (znanej z Lexicon
alchemiae sive dictionarium alchemistarum z 1612 r także poda nazwami: Water
of Life, Sulphur of Nature, The Serpent,
The Dragon, Poison, Chamber…)? Materiał bazowy czyli śmiałek, którego jakość
można było sprawdzić tylko w samym obrzędzie i jak widać ilość istnień, które obrzęd
pożerał i nie oddawał, była nieproporcjonalna w stosunku do tego jednego, który
przechodził próbę zwycięsko; potrzebne były także takie tam elementy jak
pierwiastek żeński, męski, cztery czy pięć żywiołów, kilka procesów chemicznych
w rodzaju spalania, ogrzewania, schładzania itd. Wszystko wymieszane razem w
nieokreślonych proporcjach i niewiadomej kolejności (bo te mity to nie przepisy
z książki kucharskiej, które zawsze dają powtarzalny efekt) dawało wystrzałowy
rezultat i albo się udało albo nie.
Może to wyglądać tak, jak
pokazał Poimandres:
„Mówiąc
to zmienił swój wygląd, a dla mnie natychmiast wszystko stało się jasne w tym
momencie. I dostrzegam widok niezmierzony; wszystko stało się przyjemną i radosną
światłością i zakochałem się w tym widoku. Wkrótce nastała ciemność, która rozciągała
się w dół, w tę część (przestrzeni), straszna i posępna, rozpostarta w
splotach, wydawała się podobna do węża. Ciemność ta zmieniła się następnie w
jakąś wilgotną naturę niewymownie zmąconą, która wydzielała dym, jak gdyby z
ognia i wydawała rodzaj dźwięku, jakiś lament nie do wypowiedzenia. Następnie
wydobył się z niej nieartykułowany krzyk, jak się zdaje, podobny do huku ognia.
Ze światłości jednak zstąpiło ku naturze święte Słowo, a ogień czysty wyskoczył
z wilgotnej natury do góry. Był bowiem lekki, szybki i silny jednocześnie, a
powietrze, które było lotne, podążało za Duchem, wstępując od ziem i wody aż ku
ogniu jakby zdawało się z nim zmieszane. Ziemia zaś i woda pozostały zmieszane
ze sobą, także ziemi nie można było zobaczyć z powodu wody. Poruszane jednak
były przez unoszące się ponad duchowe Słowo, które można słyszeć”.
A jak wygląda ten ideał? Już
go widzieliśmy w opisanej postaci Wandy
(i pośrednio Kraka). Równie dobrze oddałby ich opis z Poimandresa:
„On,
który posiadał całkowitą władzę nad światem śmiertelnych i nierozumnych zwierząt,
pochylił się poprzez układ całości, rozerwał powłokę i ukazał leżącej niżej
naturze piękną postać Boga. Gdy zobaczyła go jako czystą piękność i jako
posiadacza
wielkiej
mocy zarządców i jako boską postać, uśmiechnęła się z miłością, ponieważ
zobaczyła w wodzie wygląd pięknej postaci Człowieka, oraz cień jego na ziemi.
On zaś widząc w niej postać jemu podobną, odbijającą się w wodzie, zakochał się
i postanowił tam zamieszkać. Wraz ze chceniem nadeszło i wykonanie. I
zamieszkał w bezrozumnej postaci. Natura zaś wzięła ukochanego, otoczyła go
całkowicie i zjednoczyli się pochłonięci miłością. I dlatego człowiek w
przeciwieństwie do wszystkich żywych istot na ziem i jest podwójny: śmiertelny
ze względu na ciało, nieśmiertelny ze względu na istotnego w nim Człowieka.
Gdyż on, chociaż jako nieśmiertelny posiada władzę nad wszystkim,
podporządkowany przeznaczeniu, doznaje losu rzeczy śmiertelnych. On, który jest
ponad układem całości, stał się niewolnikiem w tym układzie. Jako męsko-żeński,
ze względu na męsko-żeńskiego Ojca, nie potrzebuje (wspólnego) spania —
pochodzi od Ojca, który takiego spania nie potrzebuje, zostaje pokonany (przez
miłość we wspólnym spaniu)”.
Wanda jak żywa. Czy istota
doskonała, która przeszła przemianę i dostąpiła oświecenia, będzie
zainteresowana małżeństwem z tyranem? Czy w ogóle jest człowiekiem czy tylko
alegorią mocy przemieniającej w prawdziwego człowieka.
Wanda, jeśli uznamy że
samogłoska nosowa ą lub ę zostały
zapisane za pomocą dwuznaku, tak jak się to często działo w języku polskim, a nawet
mogło dojść do rozdzielenia się tych dwóch form jeszcze przed czasami
piśmiennictwa, bo przecież w j. litewskim woda to vanduo, a w duńskim vand to
woda – to nasza królewna Wanda to Wisła, królowa rzek, woda. I w kontynuacji
tej onomastycznej egzegezy ludzie skupieni wokół terenów przez które przepływa
Woda, nie powinni nazywać się Wandalami, jak wywodził Kadłubek, tylko raczej
idąc za pomysłem Ptolemeusz – Wenedami czyli Wodnikami.
Woda może być płynnym prądem
(energii), ciekłą mocą, która przemieszcza się po powierzchni ziemi lub też pod
nią. W legendzie o czarodzieju Merlinie, synu inkuba i kobiety śmiertelnej, początek
jego sławy bierze się ze zrozumienia istoty natury. Kiedy władca Vortigern nie
może dokończyć budowy zamku z powodu osuwających się murów – Merlin tłumaczy
powstawanie tego zjawiska występowaniem wód podziemnych i proponuje osuszenie
gruntu przez wykopanie studni. Kiedy zrobiono, jak proponował wyleciały dwa
smoki zamieszkujące w tych wodach: jeden mlecznobiały, a drugi krwistoczerwony.
I na tym polega prawdziwa moc – na zrozumieniu natury rzeczy. A swoją drogą ciekawe,
dlaczego naszą Wisłę kolejny kronikarz nazywał białą rzeką? Jan
Długosz w Annales seu cronicae incliti:
“a nationibus orientalibus Polonis
vicinis, ab aquae condorem Alba aqua... nominator”.
A co ze smokiem wawelskim, czy
wciąż czeka na odważnego śmiałka? Tak, i bez względu, czy będzie to moc w rzece,
która meandruje po powierzchni ziemi, czy będzie to moc wód podziemnych, to w
Krakowie pod Wawelem wciąż moc jest żywa i silna. Wawel jest miejscem, w którym
istnieje moc związana z układem cieków wodnych powiązanych ze strukturą
przestrzenną ziemi, które powodują szczególnie intensywne skumulowanie energii związanej
z ziemią i wodą. W symbolice geomantycznej smok oznacza miejsce mocy o
pozytywnym oddziaływaniu na człowieka i Wawel jest jednym z dwóch miejsc w
Polsce o najwyższych tych wartościach, a najciekawsze jest to, że drugi punkt o
najwyższej wartości znajduje się w miejscowości Odry na drugim końcu biegu
Wisły przy ujściu do morza.
A po drodze Wisły mniej więcej
w środku znajduje się miejsce, w którym żył Rybak zwany Warszem i podobno jego
żona była stworem żyjącym w wodzie zwanym syreną. W jaki sposób prosty rybak
stał się Basileusem czyli królem Węży albo Królem Rybakiem, jak wolą niektórzy
i co to miało wspólnego ze smokiem lub smoczycą widoczną na dawnych herbach miasta
Warszawy? To już całkiem inna historia.. a może to ciągle jedna i ta sama
historia opowiadana na różne sposoby?..
🤦🏽♀️
OdpowiedzUsuń